Dobrochna Kołoczek
Chłodna, pochmurna noc. Gdzieś w Kosmosie, w odległym zakątku Drogi Mlecznej, na planecie zwanej przez tubylców Ziemią samotny człowiek wychodzi przed dom. Czuje zimny wiatr na policzkach, z lasu dochodzi szum liści
i pojedyncze odgłosy zwierząt. Jeż, śmiesznie tuptając, ucieka mu spod nóg. Mężczyzna już ma wracać, gdy słyszy nad sobą dziwny szum. Podnosi głowę i widzi tajemniczy świecący obiekt. Przez chwilę wpatruje się w niego zafascynowany nieznanym zjawiskiem. Świecący punkt zaczyna się zbliżać, staje się coraz większy. Człowiek czuje, że powinien uciec, ale nogi nie chcą ruszyć z miejsca. Musi patrzeć. Obiekt ląduje, wielki, jakby spłaszczony. Statek.
Co teraz się wydarzy? Do czego teraz dojdzie?
Do spotkania.
Spotkania, które może mieć wiele scenariuszy – być może człowiek zginie z rąk obcego? A może to kosmita zostanie zabrany przez policję, która pojawi się w idealnym momencie, zgodnie z wzorcem Deus ex machina? Może się dogadają? A może człowiek zacznie chronić kosmitę przed naukowcami, chcącymi gruntownie go zbadać lub nawet pokroić? Nie wiadomo. Możliwy jest jednak jeszcze jeden scenariusz, rzadziej wykorzystywany w filmach. Bariera inności okaże się nie do przekroczenia, nie dojdzie do interakcji, przynajmniej nie do takiej, jaką sobie wyobraziliśmy. Co jeśli kosmity nie będzie w ogóle widać? Albo jeśli będzie tylko umysłem tkwiącym w statku? Czymś zupełnie nie-ludzkim?
Podobne pytania zadawał sobie chyba najbardziej znany polski pisarz science-fiction, Stanisław Lem. Czy inność musi być przeszkodą? Do czego może doprowadzić? W wykreowanym przez Lema świecie – czy nawet wszechświecie – od Innych aż się roi. Przybierają oni nierzadko zaskakujące formy. Gdy bohater opowiadania „Przyjaciel Automateusza” z cyklu „Bajki robotów”, decyduje się na zakup elektronicznego przyjaciela, skąd ma wiedzieć, że Wuch (imię znaczące), jest tak mały, iż bez problemu może zmieścić się w uchu kompana?
Pozostańmy przy historii nieszczęsnego Automateusza. Elektroprzyjaciel różni się od właściciela nie tylko
w kwestii wyglądu, którą można z łatwością pominąć, ale przede wszystkim – poglądami. Wspólny pobyt na bezludnej wyspie doprowadza do konfliktu, dręczącego obu przyjaciół przez długie lata po tamtych wydarzeniach. Gdy bohaterowie rozbijają się u nieznanego brzegu, który, wbrew bezcennej wiedzy zgromadzonej w książkach
o Robinsonie Crusoe, nie oferuje środków niezbędnych do przetrwania, Wuch próbuje nakłonić kompana
do odebrania sobie życia. Automateusz natomiast stanowczo sprzeciwia się wobec takiego posunięcia. Różnica sprawia, że ta relacja staje się przymusowym spędzaniem razem czasu (wydobywanie przyjaciół z ucha wcale nie należy
do łatwych zadań).
Czy jednak inność zawsze oznacza konflikty? Czy miłość między dwoma Innymi jest niemożliwa? Ciekawą ilustrację tego dylematu przedstawia film Stevena Soderbergha „Solaris”, będący adaptacją powieści Stanisława Lema pod tym samym tytułem. Akcja rozgrywa się na statku kosmicznym, przebywającym w okolicach planety Solaris. Film pokazuje więź rodzącą się między mężczyzną a… właśnie kim? Bohaterowi wydaje się, że widzi własną żonę, podczas gdy obcuje ze swoim zmaterializowanym wspomnieniem, wytworzonym przez tajemniczy ocean znajdujący się
na planecie. Rodzaj przekazu płynący od Obcego nie jest przypadkowy, ponieważ mężczyzna cierpi po śmierci ukochanej kobiety. Nie wiemy, czy ocean jest na tyle przyjazny, że wysyła szczególnie przemawiające do człowieka sygnały, by się z nim porozumieć, czy na tyle złośliwy, aby pomieszać mężczyźnie zmysły?
***
Chłodna, pochmurna noc. Statek zbliża się do nieznanej planety. Jak ona się nazywała?
– Ziemia – podpowiada komputer pokładowy.
Pojazd wchodzi w atmosferę, za oknem widać tylko ogień, słychać szum. Jest głośny, zagłusza spokojny głos automatycznego pilota. Statek opuszcza się na powierzchnię nowej planety. Pierwszy członek załogi otwiera drzwiczki pojazdu… ostrożnie! Ktoś tu jest. W tajemniczej ciemności obcego globu stoi dziwna, dwunożna istota…
Obce stworzenie okazuje się być bladawcem, dziwną, lepką i wodnistą kreaturą, ponoć stworzoną z węgla, nie
z krzemu. Jak zareaguje? Może po prostu pożre załogę (wielowiedowie mówią, że mieszkańcy Ziemi zjadają się nawzajem)? A może…
A może my, Ziemianie, sami jesteśmy Innymi? Przywykliśmy do mówienia o innych jako o Innych, podczas gdy dla innych to my jesteśmy Innymi. Marsjan nazwalibyśmy obcymi – oni odpłaciliby nam pewnie tym samym. Lem
w „Bajkach robotów” określa ludzi jako istoty o dość nieapetycznym wyglądzie i dziwacznych zwyczajach. Opowiadanie „Jak Erg Samowzbudnik bladawca pokonał” to historia kosmicznego królestwa, w którym człowiek jest wielką osobliwością, natomiast w opowieści „O królewiczu Ferrycym i królewnie Krystali” miłość królewny do bladawców jest uznana za szaleństwo i kończy się wraz z ujrzeniem przez dziewczynę tego stworzenia na własne oczy.
***
Chłodna, pochmurna noc. Do Ziemi zbliża się statek kosmiczny. Ludzie widzą go jako mały punkcik, znikający
co chwila za chmurami. Gdy pojazd dotyka powierzchni planety, wysiadają z niego niewielkie postaci, ledwie widoczne w blasku świateł statku. Rozpoczyna się dziwna rozmowa z tubylcami, którzy, o dziwo, nie mają najmniejszych kłopotów z językiem przybyszów. Panuje powszechna zgoda – tubylcy niczym nie różnią się od obcych, którzy właściwie nie są obcymi. Witajcie w świecie Identycznych!
Jak wyglądałby świat bez inności? Czy byłby to świat bez kłótni i problemów? A może świat, w którym nikt z nas nie chciałby mieszkać? W opowiadaniu pod tytułem „Altruizyna” widzimy projekt społeczeństwa idealnego. Jest prosty – dzięki specjalnej substancji chemicznej osoby przebywające w określonej odległości od siebie odczuwają to samo. Efekt? Wszyscy odsuwają się od cierpiących, wybierając towarzystwo osób odczuwających przyjemność, których liczba
z minuty na minutę maleje. Wybuchają bójki, panuje ogólne zamieszanie. Dochodzi nawet do tego, że pogrążona
w żałobie wdowa zostaje wypędzona z miasta.
Być może ktoś mógłby pomyśleć, że brak różnic to brak konfliktów, uprzedzeń i nienawiści. Lem pokazuje jednak, że uszczęśliwianie ludzi odgórnie i przymusowo nie przynosi zamierzonych skutków. Inność jest nierzadko problematyczna, bywa przyczyną konfliktów, może również prowadzić do utraty zmysłów, ale próba jej likwidacji byłaby co najmniej ryzykownym eksperymentem. Gdy każdy jest inny, pojawia się miejsce na nienawiść, lecz możemy także zbliżać się do siebie dobrowolnie i się nawzajem poznawać. Więc pamiętajmy, nie eksperymentujmy z Altruizyną!